Wiesz, że kasza jaglana stanowi idealną bazę wszelkich deserów? Zarówno kulek mocy, jak i serników… bez sera, czy, tak jak w tym przypadku, brownie? Dzieje się tak dlatego, że jest bardzo neutralna w smaku, a po ugotowaniu ma gęstą, kleistą konsystencję.
A jeśli ugotujesz ją według moich instrukcji, to pozbędziesz się goryczki, przez którą wiele osób za kaszą jaglaną nie przepada. Co więcej, rzadko kiedy ktoś się orientuje, co jest podstawą tych ciast.
A co charakteryzuje idealne brownie? To, że jest wilgotne w środku, dlatego kasza jaglana tym lepiej się sprawdzi. A przynajmniej taka wersja jest o wiele zdrowsza od klasycznej, ponieważ standardowe ciasto składa się głównie z masła. Ja też proponuję aby cukier zastąpić dobrej jakości miodem.
Natomiast jeśli chcesz podbić smak czekolady, nie rezygnuj z dodania skórki startej z pomarańczy. I ja się tu przyznam do pewnego błędu. W założeniu brownie miałam podawać z sosem z czerwonej porzeczki na bazie czerwonego wina (głównie chodziło o to, że chciałam się pozbyć resztki wina, które zostało mi z gotowania gruszek). I sos przygotowałam wcześniej, natomiast skórkę z pomarańczy dodałam do ciasta pod wpływem impulsu. Efekt, jak się może już domyślasz, był obłędny, lecz brownie po polaniu sosem nie ma już tego cytrusowego posmaku.
Dlatego ja swoje kawałki jadłam pół na pół – częściowo aby rozkoszować się smakiem pomarańczy, a częściowo by uatrakcyjnić je pysznym sosem. Jeśli jednak nie chce Ci się go robić lub po prostu nie masz składników, to możesz z niego zrezygnować.
Składniki
Brownie
- 300 g kaszy jaglanej
- 200 g gorzkiej czekolady
- 100 g zmielonych migdałów (można je zmielić w młynku do kawy) lub mąki migdałowej
- 2 jajka
- skórka otarta z jednej pomarańczy
sos porzeczkowy
- 150 g czerwonych porzeczek
- ¼ szklanki czerwonego wina
- 1 łyżka miodu
Przygotowanie
brownie
- Ugotuj kaszę, w międzyczasie rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej.
- Nastaw piekarnik na 180 stopni, góra-dół.
- Przełóż kaszę i czekoladę do miski, dodaj miód i całość zblenduj na w miarę gładką masę.
- Dodaj migdały, jajka oraz skórę z pomarańczy i wszystko dokładnie wymieszaj.
- Przełóż ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wstaw do nagrzanego piekarnika na 30-35 min.
sos porzeczkowy
- Przełóż czerwone porzeczki do garnuszka (ja użyłam mrożonych) i gotuj je ok. 5 min.
- Dodaj 1/4 szklanki czerwonego wina, gotuj kolejne 5 min, aby alkohol odparował.
- Wyłącz gaz, dodaj łyżkę miodu, całość dokładnie wymieszaj.
Czekolada gorzka – jak wybrać dobrze?
Wbrew pozorom nie jest łatwo dobrze wybrać czekoladę gorzką, zwłaszcza, jeśli zakupy robisz w pobliskim sklepie. W wielu produktach znajdują się tłuszcze utwardzane lub takie dodatki jak lecytyna sojowa (a tak nawiasem „pisząc” czasami odnoszę wrażenie, że soja jest wszędzie pod różnymi postaciami). A co powinna mieć w składzie prawdziwa gorzka czekolada?
Miazgę kakaową (ziarno kakaowca), tłuszcz kakaowy, w wielu przypadkach dodaje się cukier, ale jego miejsce jest na końcu składu! Może się zdarzyć, że będzie emulgator (lecytyna sojowa lub słonecznikowa), to już trochę gorszy wybór, chociaż jeszcze nie jest źle. I oczywiście, taka czekolada, aby była dobra, powinna mieć min. 70% kakao.
Ja się muszę przyznać, że za gorzką wersją tego smakołyku nigdy nie przepadałam i do dziś nie zmusiłabym się do zjedzenia kosteczki saute. Ale zauważyłam, że dobrej jakości czekolada jest idealna do wypieków i pełni u mnie nawet rolę polewy (jak w przypadku słodkich kuleczek ferrero rocher). Obecnie mam dwóch faworytów.
Najczęściej kupuję czekoladę z Lindta, szczególnie odkąd zauważyłam, że jest w stałej ofercie Biedronki za w miarę rozsądną cenę. Jest według mnie zdecydowanie najlepsza jeśli chodzi o sklepowe wybory (aczkolwiek zaznaczam, że smakoszką nie jestem i zwyczajnie nie kupuję czekolad z rodzinnych manufaktur etc).
Lecz gdy szukam bardziej budżetowej wersji (czytaj: muszę użyć więcej niż jednej tabliczki i wydanie prawie 20 zł na ten składnik to dla mnie zbyt dużo), stawiam na czekoladę z… Lidla, która kosztuje ok. 4 zł. A konkretnie chodzi mi o J.D. Gross, lecz, uwaga, tylko jej bazową wersję – te z dodatkami już nie powalają na kolana składem. A gdy o składzie mowa, to jest on zbliżony do tego, co oferuje Lindt, wyjątkiem jest obecność lecytyny słonecznikowej (dla mnie grunt, że nie jest sojowa, bo soi jeść nie mogę).
I te dwa produkty z czystym sumieniem mogę Ci polecić.
You must be logged in to post a comment.