Jaki jest Twój sposób na wykorzystanie czerstwego pieczywa? Mi i mojemu bratu mama przygotowywała tosty francuskie (choć wtedy nikt ich tak nie nazywał) oraz chlebki w cieście naleśnikowym. Podawało się je z dżemem lub cukrem pudrem i pyszne śniadanie było gotowe.
Innym razem bułki pozostawiała do całkowitego wyschnięcia i trzeba było je trzeć na tarce. Generalnie – pieczywa się u nas raczej nie wyrzucało. I staram się, żeby tak było do teraz. Dlatego zachwyciłam się, gdy po raz pierwszy usłyszałam o włoskiej sałatce panzanella.
To toskański przepis, w którym wykorzystuje się czerstwy chleb. Tak prosta, a tak pyszna! Piotrek od razu stwierdził, że powinnam ją przygotowywać częściej. Tylko jak, skoro on cały chleb zużywa do tostów?!
No dobra, a teraz do roboty.
Składniki
4 porcje
1 porcja to 389 kcal
- 300 g czerstwego pieczywa (u mnie bagietka, ale może to być włoska ciabatta lub zwykła bułka czy chleb)
- 200 g pomidorków koktajlowych
- 2 cebule szalotki
- 1 opakowanie sera mozarelli
- 150 sałaty
- 4 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżeczki octu balsamicznego
Przygotowanie
- Pieczywo pokrój w dużą kostkę.
- Rozgrzej patelnię bez dodatku tłuszczu. Wrzuć na nią kawałki pieczywa, zrumień jak na grzanki.
- Porwij sałatę na kawałki, to samo zrób z mozarellą.
- Szalotkę pokrój w cienkie plastry, pomidorki koktajlowe na połowę.
- Wymieszaj oliwę z octem.
Na talerzu ułóż - sałatę, na to daj pomidory, szalotkę i mozarellę.
- Na koniec posyp całość grzankami* i polej sosem z oliwy**.
* Jeśli nie planujesz jeść sałatki od razu (np. zabierasz ją osobno), to grzanki przechowuj osobno i posyp nimi danie przed podaniem. Wtedy nie zmiękną, będą chrupiące.
** Vinegret zawsze dodawaj bezpośrednio przed jedzeniem.
Jak nie marnować jedzenia?
Ta sałatka to tylko jeden z przykładów na to, jak nie marnować jedzenia. Przyznam, że ja sama się tego uczę i jeszcze do dziś zdarza mi się „zgrzeszyć” w tym zakresie.
Prościej jest, gdy chcesz zużyć nieprzetworzony jeszcze w żaden sposób produkt – warzywa można upiec, dodać do zupy, a owoce przerobić na smoothie czy koktajl. Z chleba wyczarujesz zapiekanki, tosty, a nawet… zupy!
A co, gdy już coś ugotowałeś/upiekłeś/usmażyłeś i zostało Ci za dużo? Zacznę od prostszego przykładu, jakim są ziemniaki. Możesz z nich zrobić krokiety ziemniaczane, gniecione ziemniaki czy choćby zapiekankę. Lub… przesmażyć je na patelni i podawać z jajkiem sadzonym i maślanką. To dla mnie dobry sposób na kolację czy obiad – generalnie co jak co, ale ziemniaki nigdy się u mnie nie marnują.
A co, jeśli przygotujesz za dużo jakiejś potrawy? Całą lub jej elementy możesz zamrozić. Ja tak robię z zupami, gulaszami czy sosem do spaghetti lub do azjatyckich potraw. Gdy nie potrafię już patrzeć na hummus czy inną pastę do kanapek, bo znów przesadziłam z proporcjami, to robię z niej… kotleciki warzywne. Wystarczy dodać kaszy jaglanej, trochę przypraw i usmażyć albo upiec.
U mnie jest jeszcze taki problem, że ja menu planuję na cały tydzień i na tej podstawie robię zakupy. I choć czasami wprowadzam drobne modyfikacje, to raczej trudno jest mi jeść daną potrawę przez 3, a nie jak zakładałam, 2 dni, ponieważ wtedy inne posiłki mi się przesuwają, a składniki na nią są już kupione i ze względu na trwałość, nie mogą dłużej leżeć. Co wtedy robię?
Wykorzystuję to, co mi zostało, do innego dania. Wzbogacam makaron o cukinię, pesto używam jako smarowidła do kanapek czy zabieram więcej warzyw do pracy (tych nigdy nie jest zbyt wiele). Odkryłam, jakże oryginalnie, że najważniejsze to kontrolować to, co mam w lodówce. Nie przekładać bezmyślnie do pojemnika, by z czystym sumieniem móc o tym zapomnieć i po kilku dniach wyrzucić.
No, a jeśli żyjesz chwilą i z dnia na dzień planujesz menu, to masz znacznie prościej. Po prostu zanim zrobisz coś nowego, dojedz to, co Ci zostało. Jak już kiedyś pisałam, odgrzewane jedzenie nie gryzie i zwykle na drugi, trzeci dzień jest tak samo smaczne.
You must be logged in to post a comment.