Podawałam już przepis na chłodnik ogórkowy dla początkujących, a dziś coś bardziej „skomplikowanego”, choć w praktyce równie prostego. W tym wypadku trzeba będzie jednak zupę gotować, a to ze względu na botwinkę. Dodatkowo wykorzystałam zarówno jej liście, jak i korzeń, dzięki czemu nic się nie zmarnowało.
A napisz mi, czy w ogóle wcześniej jadłeś kiedyś botwinkę? Bo ja dopiero od kilku lat odkrywam bogactwo polskich zbiorów. Pierwszym daniem, jakie z niej przyrządziłam, to było kaszotto – przepis pochodził oczywiście z niezastąpionej Kwestii Smaku. No i od tego czasu sama kombinuję. Staram się też w sezonie zawsze korzystać z tego, co jest dostępne w sklepach, a Ty?
No dobra, dziś będzie krótko. Przechodzę do przepisu, a Ty jak najszybciej go przetestuj. Nie czekaj, aż botwinka zniknie ze sklepowych półek.
Składniki
- 2 pęczki botwniki
- 1 burak
- 750 ml bulionu warzywnego
- 1 łyżeczka czosnku niedźwiedziego
- 1 łyżeczka kurkumy
- sól, pieprz
Przygotowanie
- Liście botwinki posiekaj.
- Buraka oraz botwinkę obierz i zetrzyj na tarce na dużych oczkach*.
- Zagotuj bulion.
- Dodaj do niego startego buraka, botwinkę, liście botwinki oraz przyprawy.
- Gotuj zupę ok. 15-20 min.
- Zblenduj całość na gładki krem, odstaw do wystygnięcia.
- Wstaw zupę do lodówki na minimum godzinę, ab się schłodziła.
Jak przewozić zupę?
Chcesz zabrać ze sobą zupę do pracy, ale boisz się, że podczas transportu się wyleje? Podam Ci trzy skuteczne sposoby na przewożenie zupy.
Pierwszy z nich, to termos. Taki zwykły, jak do kawy czy herbaty. Jest szczelny, utrzymuje zarówno ciepło, jak i zimno. To świetna opcja, gdy chcesz np. zabrać ciepłą zupę w góry. Lub chłodnik do pracy. Są oczywiście specjalne pojemniki, termosy do zup. Ale to dodatkowy zakup, przynajmniej dla mnie (bo termos na kawę to u mnie must have).
Drugi sposób to pojemniki szklane z Ikea z plastikową pokrywką i silikonowym uszczelniaczem. Pojawiły się w ofercie chyba kilka miesięcy temu, ja mam już ich cały komplet, bo są bardzo szczelne. Skąd wiem? Ponieważ notorycznie przewożę w nich marchewkę w wodzie (zachowuje dzięki temu chrupkość) i nic się nie wylewa. Gęsta zupa tym bardziej. A jeśli chcesz zupę jeść łyżką, a nie pić ją, to będzie to znacznie wygodniejsza opcja.
Trzecia metoda jest najprostsza oraz najtańsza. A do tego zero waste. Polega na transportowaniu zupy w słoiku. I to nie jakimś specjalnym, ale takim, który został Ci po ogórkach konserwowych czy majonezie. Ja z tego korzystałam, zanim pojawiły się szklane pojemniki w Ikea.
Plusem drugiej i trzeciej opcji jest to, że zupę można podgrzewać w mikrofalówce bez konieczności przelewania jej do innego naczynia.
I jak widzisz, wcale nie potrzeba kosztownych akcesoriów kuchennych, by poradzić sobie z przewożeniem zupy. Wypróbuj jedną z moich metod i koniecznie daj znać, czy masz zamiar stosować ją dalej.
You must be logged in to post a comment.